10 maja 2008

PWC, Task 4, 113 km

Wczoraj (piszę rano bo wróciliśmy bardzo późno) lecieliśmy konkurencje 113 km, najpierw 2 pukty zwrotne w okolicy a potem docel do lądowiska oddalonego o ponad 90 km od startu. Pogoda zapowiadała się świetnie, bez silnego wiatru, tylko w koncówce prognozowana była silna bryza wiejąca z północnego wschodu wzdłuż długiej doliny i potem na płaskiej części przed lądowiskiem.

Początek był trudny, nie mogłem wykręcić się po starcie, noszenia były słabe a podstawa chmur wysoko, podobne problemy mieli inni, tylko jedna kilkunastoosobowa grupa miała wyraźną przewagę w tej grupie lecial Łosoś. W cylindrze startowym byłem spóźniony kilkanaście minut. Następny punkt poszedł mi trochę lepiej i potem skoczyłem nad grań wysokich gór. Podstawę chmur na ok. 2500 zrobiłem nad ośrodkiem narciarskim głęboko w górach. Do mety było wyraźnie pod wiatr. Dalsza część trasy była zagadką, znaną większości pilotów tylko z mapy. Do następnych wysokich gór udało mi się dolecieć bez potrzeby wykręcania się z parteru. Góry tworzyły tutaj coś w rodzaju krateru o średnicy kilku kilometów z ładnymi łąkami w środku ale powrót z tamtąd byłby pewnie dosyć długi. Większość glajtów w okolicy wybrała drogą wzdłuż zbocza pod chmurami ja skoczyłem w poprzek chyba na tym straciłem.

Przyszedłem kilkaset metrów nad przeciwległa granią. Tutaj uformowała się luźna, kilkuosobowa grupa z Klaudyna, Tomaszem Braunerem, Radkiem Veczerą, Stefanem Vypariną, Petrem Vrabecem jakimś Swingiem (Ewa?) i Ozonem. Lecieliśmy po zawietrznej ale nasłonecznionej stronie gór. Podstawa chmur tutaj była na ok 3500 m.n.p.m i noszenia silniejsze. Wpływ bocznego do grani wiatru był wyraźny i turbulencja dawała nam się trochę we znaki ale przynajmniej wzrosła trochę nasza prędkość bo na przeskokach GPS zacząl pokazywać wartości powyżej 40 km/h a nie 25-30 jak we wcześniejszej części trasy. Koło dużej góry pokrytej śniegiem spotkalismy stado kilkunastu sępów. Po prawej stronie był wielki obszar płaskiego terenu pokryty geometrycznie idealnymi prostokątami pół. Meta była po przekatnej tego płaskiego i oddalona jeszcze 40 km.

Radek i potem Klaudia polecieli w prawo ja z Tomaszem i jakimś Axisem lecieliśmy na czele naszej grupy dalej wzdłuż grani. Zaczynało się robić późno. Nad ostatnia wysoką góra wykręciliśmy sufit ok. 3200 m. Do mety było ok 20 km płaskiego z tylno-bocznym wiatrem. W poprzek doliny gdzie miała wchodzić bryza stału wielkie wiatraki i kręciły się ... Lecieliśmy razem rozsypani może na 300m szerokości i 100 wysokości. Ja starałem się utrzymywać pozycję z lewej - nawietrznej strony grupyżej będzie silniejszy wiatr z boku. Doskonałość do mety wynosiła 9 i nie rosła a nawet na chwilę spadła na 8. Meta była schowana za 300-400 metrową górą, na zawietrznej. Tutaj nasz zapas wysokości stopniał błyskawicznie. Tomasz i ja próbowaliśmy znaleźć coś na nawietrznej tej gorki nie mieliśmy postępowej pod wiatr i spłukało nas do doliny. Chwilę pokręciłem się w jakimś kominie na płaskim ale oddalałem się od mety a noszenie było słabe. Końcowe kilkaset metrów leciałem w kierunku mety pod przednio-boczny wiatr, zabrakło mi ok. 3 km.

Sympatyczny mechanik samochodowy wyszedł z warsztatu aby mnie obejżeć, zatrzymał znajomego jadącego samochodem, który mówił po angielsku. On poczekał aż się spakuję i zawiózł mnie na metę.

Klaudi, Pawłowi i Robertowi zabrakło kilkanaście kilometrów, Mali lądował w tym samym rejonie co ja ale wcześniej, Łosoś dolecial na 2 km do mety. Do mety doleciało 6 pilotów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz