12 sierpnia 2008

Puchar Świata 2008, Sopot, Bułgaria - Podsumowanie


Sopot to miasto w Bułgarii 130 km na wschód od Sofii. Miejsce to jest znane pilotom latającym zawodniczo od kilku lat. Były tam wielokrotnie rozgrywane zawody paralotniowe lokalne i międzynarodowe (w tym Puchar Świata 4 lata temu - zawody odbywały się w kwietniu, rozegrano 2 konkurencje). Tym razem pogoda nam sprzyjała - w ciągu 7 dni zawodów rozegraliśmy 6 konkurencji. Zdecydowanie były to najlepsze zawody w historii startów Polaków w PWC:

  • Klaudia Bułgakow wygrała klasyfikację kobiet
  • Klaudia Bułgakow wygrała 2 razy konkurencję w klasyfikacji kobiet (task 11, task 14)
  • Rafał Łuckoś wygrał konkurencje PWC jako pierwszy w historii reprezentant Polski (task 14)

11 sierpnia 2008

Dramatyczny finisz: 6 konkurencja, PWC Sopot.

Ze wzgledu na zagrozenie zbliżającym się chłodnym frontem i zwiazanymi z nim burzami wyłożono krótką konkurencje 44 km z metą na płaskim, w miejscowości Bania. Początek tasku leciałem w pierwszej grupie, było dosyć tłoczno i turbulentnie. Przed nami nisko i z przodu leciał samotnie Mali. W okolicy pierwszego punktu zwrotnego niepotrzebnie poleciałem nad wysokimi górami, gdzie mnie spłukało do parteru i straciłem dużo czasu. Paweł też miał dosyć dramatyczne przygody w górach, spadł do dolinki bez możliwości ladowania ale jakoś wyleciał.

W okolice 2 punktu doleciałem razem z grupką w której były miedzy innymi 3 pierwsze panie, Paweł i Sławek. Od tego momętu widziałem prawie całą walke o pierwsze miejsce w klasyfikacji kobiet w tych zawodach. Klaudia leciała rewelacyjnie, odważnie ale z zapasem bezpieczeństwa. Wychodziła z kominów w najlepszym momęcie, wpędzając mnie w kompleksy. Anja próbowała desperacko atakować, kilka razy znienacka opuszczała komin i próbowała uciec z peletonu. Ewa leciała najostrożniej ale trzymała się grupy. Trochę z przodu leciała jeszcze Keiko ale ona, tym razem, nie liczyła się w walce zwycięstwo w zawodach.

Najtrudniejszy w tej konkurencji był dolot do mety (do zaliczenia był jeszcze 1 punkt zwrotny "na płaskim" ale był on "po drodze" z gór do mety). Górą wiatr lekko pomagał w locie do mety ale dołem wiało zdecydowanie w pysk (ok. 15 km/h). Przed samą metą było miasto, raczej bez możliwości lądowania (ale Mali dał radę). Można było je oblecieć z lewej lub prawej ale ze stratą.

Nad górami zrobiliśmy maksymalną wysokość - doskonałość do mety wynosiła ok. 9 - co zwykle wystarcza przy dobrych warunkach na dolocie. Po drodze było widać lecącą do mety dużą pierwszą grupę - z której część pilotów walczyła deperacko w parterze. W miare jak spadała mi wysokość, malała też prędkość a rosła doskonałość potrzebna do dolotu do mety. Wybrałem najbardziej rokujący rejon na złapanie 'czegoś' i wcisnąłem speeda. Znalazłem prawie 3 metrowe dosyć ciasne noszenie i zanim peleton dolecial do mnie miałem już kilkadziesiąt metrów przewagi. Próbowałem wycisnać z noszenia wszysko co się dało ale wznoszenie spadło a 'ci pod spodem' zaczeli mnie dochodzić, skoczyłem do przodu widząc wykręcającego się z dołu 'marudera' z poprzedniej grupy. On wyskoczył wysoko zanim doleciałem i dla mnie 'zostało' tylko 2 m/s. Podemnie wleciała Anja, Klaudia, Keiko i Sławek. Kiedy doskonałość do mety wynosiła 5 wyszedłem z komina, chwilę wcześniej i niżej poleciał Łosoś który tutaj się jakoś znalazł. Doskonałość potrzebna do dolecenia jak zaczarowana "stała" na wartości 5 (co oznacza, że dolot wychodzi "na styk"). Przez chwilę było niewielkie noszenie więc zrobiłem 1 kółko na którym wyprzedził mnie Sławek i jakiś Axis (przelecieli przez 'zafarbowany' przeze mnie rejon noszenia po prostej). Nad miastem dusiło, kilka glajtów lądowało zaraz za miastem - od kilkuset do klikudziesięciu metrów przed metą.

Widziałem Łososia jak ląduje 2-3 m przed metą (potem się okazało, że przekroczył linię mety w powietrzu, zrobił 2 zakrety i wylądował przed taśmą ale w tamtej chwili byłem przekonany że nie doleciał). Nad taśmą miałem może z 50 m zapasu - wystraczyło na zrobienie 1 kółka i lądowanie pod wiatr. Po chwili metę przeleciala Anja a Klaudii zabrakło mniej niż 100 m. Chwilę później doleciała wysoko Ewa. Klaudia była bardzo zmartwiona, bo wyglądało no to, że straciła pierwsze miejce (na szczęście po podliczeniu punktów okazało się, że jej przewaga z poprzednich konkurencji była wystarczająca).

8 sierpnia 2008

Łosoś i Klaudia wygrali dzisiejszą konkurencję! Puchar Świata, Sopot, Bułgaria.

Rano było trochę chmur poniżej szczytów ale zanim dojechaliśmy na startowisko podstawy się trochę podniosły. Prognozy były dobre z małym prawdopodobieństwem wystąpienia burz i słabym wiatrem. Rano na briefingu zapowiedziano, że zwycięzca dziesiejszej konkurencji otrzyma 500 euro a nie jak zwykle 300. Trasa konkurencji o długości 100 km była ułożona w całości po górach: najpierw prawie 40 km na wschód potem powrót i punkt zwrotny kilkanaście km na zachód od startu i jeszcze punkt zwrotny blisko przed metą w Sopocie. Początek leciałem po wysokich górach, Mali z Łososiem i Klaudia lecieli w połowie wysokości zbocza nad "kantem".

Góry nie są tutaj strome, a w zasadzie jest dosyć stroma ich pierwsza część od doliny a potem na krawędzi lasu teren się dosyć wypłaszcza i mimo, że wysoko na grani są skały to teren u góry jest dosyć słabo nachylony. Od głównej grani odchodzą żeberka przedzielone żlebami i dolinkami o różnej szerokości ale generalnie średnie partie gór jest to teren nie nadający się do lądowania.

Pogoda była podobna jak wczoraj, z dużą ilościa chmur ale nie było wyraźnego wiatru gradientowego (jedynie wiatry lokane). Spadłem nisko przed pierwszym punktem zwrotnym i długo wygrzebywałem się z parteru. Kiedy wróciłem w góry byłem już raczej w ogonie stawki, jeden komin przedemna leciała Ewa resza partnerów była mi raczej nie znana. Kiedy dolecieliśmy w okolice startowiska w radio było słychać korespondencję dotyczącą opadu deszczu a po chwili konkurencja została przerwana z pododu burzy nad górami blisko od trasy. Lądowaliśmy koło biura zawodów za oficjalnym ale małym i niezbyt bezpiecznym ladowsku z duża ilościa przeszkód na podejściu.

Rafał prowadził stawkę w momęcie przerwania tasku a Klaudia leciała w drugiej grupie glajtów i w krytycznej chwili była zdecydowanie z przodu przed wszystkimi innymi kobietami. Wieczorem odbyło się wręczenie nagród za konkurencję i party sponsorowane przez wiskey Jim Bean. Odśpiewalismy zwycięzcom Mazurka Dąbrowskiego. Małym zgrzytem było wycofanie się organizatora z kwoty 500 na 'standardowe' 300 dla zwycięzcy.

Po 5 konkurencjach Klaudia prowadzi w klasyfikacji kobiet przed Anja i Ewą i zajmuje bardzo wysokie 29 miejsce w klasyfikacji zawodów. Jutro jest ostatni dzień kiedy możliwe jest rozegranie konkurencji.

7 sierpnia 2008

Klaudyna prowadzi po 4 konkurencjach. Puchar Świata, Sopot, Bułgaria.

Wczoraj mocno wiało i nie lataliśmy, choć na niebie były piękne szlaki cumulusów i wspaniała widoczność na kilkadziesiąt kilometrów, wieczorem zaś piękne soczewki oświetlone od spodu zachodzącym słońcem. Odbyły się za to zawody zespołów w tutejszym adventure parku, walczyliśmy dzielnie i nieźle się bawiliśmy (doszliśmy do ćwiecfinału!). Po południu pojechaliśmy na basen do miejscowości Hissar. Wyniki trzeciej konkurencji w dalszym ciągu nie są ostateczne bo było wiele protestów dotyczących kar za przekroczenie dozwolonej wysokości, na dodatek członkowie komisji, która takim sprawami się zajmuje też byli ukarami i nie nie mogą głosować w tej sprawie, ogólnie patowa sytuacja ...

Dzisiejsza pogoda była zupełnie odmienna od poprzednich dni. Widoczność nie była rewelacyjna, na niebie przeważały chmury, były duże obszary cienia. Konkurencja (90+ km) też była zupełnie inna niż poprzednie i bardziej 'klasyczna'. Całość trasy wiodła nad górami, pierwszy punkt zwrotny był oddalony od startu o ponad 40 km na zachód, potem należało zrobić punkt zwrotny w Karlowie (tutaj mieszkamy) na wschód od Sopotu i wrócić na metę. Przed startem powiązaliśmy z Malim torchę 'supełków' coby oswoić trochę mojego rumaka. Na starcie od rana wiało normalnie pod stok a nie jak w poprzednich dniach "z górki". Początek trasy postanowiłem polecieć przedpolem bo tutaj było więcej słońca i chmury wyglądały ładniej, szybko się okazało, że był to błąd strategiczny w dniu dzisiejszym, grupa lecąca nad górami zrobiła to wiele szybciej i bezpieczniej. Na dodatek wariometr zaczął mi pokazywać że prąd mu się kończy, wygrzebałem z kieszeni zapasową "pikawke" i przestawiłem w jednym okienku na GPS-ie pokazywanie prędkości pionowej ale moje wario podstawowe wytrzymało finalnie do końca konkurencji. Przed pierwszym punktem zwrotnym spotkałem Malego, który wracał na samym czele stawki - miał w tym miejscu już kilka kilometrów przewagi. W okolicach punktu zwrotnego lądowało wielu pilotów z grupy w której laciałem i większość trasy powrotnej leciałem sam z kilkoma zaledwie glajtami w zasięgu wzroku. Powrót był pod wiatr o prędkości ok. 10-15 km/h i trzeba było się trochę napracować. Kiedy doleciałem w okolice startu cały rejon był zacieniony i w rezultacie nie osiągnąłem ostatniego punktu zwrotnego. Lądowałem na stadionie piłkarskim w środku miasta Karlowa, bo na polu z brzegu miasta, które wybraem wcześniej do ladowania pasły sie konie, a to płochliwe bestyje, no i trawa na stadionie była zielona i ładnie przystrzyżona ...

Konkurencję wygrał dziś Mikołaj Szorochow drugi raz w tym roku (i wogóle drugi raz w życiu wygrał task w PWC). Klaudyna doleciała do mety jako druga kobieta (dziś wygrała Anja Kroll), Ewa padła kilka km przed metą, Klaudia prowadzi w klasyfikacji zawodów. Mali i Paweł padli na powrocie w okolicach zwężenia doliny tworzącego coś w rodzaju przełęczy. Łosoś padł po pierwszym punkcie zwrotnym i stracił niestety bardzo dobrą pozycję z poprzednich dni.

5 sierpnia 2008

Klaudyna prowadzi (Puchar Świata, Sopot, Bułgaria)


Dla mnie te zawody zaczeły się pechowo zanim zaczeliśmy latać, bo wyciąg krzesełkowy (a w zasadzie obsługa), którym wjeżdżamy na górę chciał mnie zabić, od razu pierwszego dnia, ale się nie dałem (no ale mam obdartego ryja i przez dwa dni mnie bolały nadgarstki - latanie pomaga), na dodatek organizator zarządził mi kontrolę 'antydopingową', która polegała na mierzeniu ciśnienia i dmuchaniu w alkomat no ale przy okazji zdezynfekowali mi moje "szramy auf der pysk". W pierwszej konkurencji: 71.4 km, Łosoś doleciał na 4 pozycji, Mali na 30. Klaudia doleciała kilkanaście sekund po Ewie w bardzo dobrym czasie. Ogólnie było dosyć turbulentnie, pierwsza część trasy po górach a potem po płaskim. Z Pawłem obstawialiśmy środek stawki niestety.

Drugi task 86,8 km zaczął się od kilku malowniczych dust-devili na starcie a miał się zakończyć przy kolejce pod górami. Rano było widać chmury tupu lenticularis. Większośc trasy wiodła nad płaskim ale przez metą był do zrobienia punkt zwrotny w górach na 1200 m. Niestety jak dotychczas codziennie wieje tutaj północny wiatr a my startujemy na południe. Ten wiatr nasila się po południu kiedy termika w górach słabnie a dolina jeszcze dobrze pracuje i ostani punkt zwrotny był niebezpieczny, konkurencja została zatrzymana przed ostatnim punktem zwrotnym i wszyscy lądowali w okolicy mety z poprzedniego dnia. Znowu pięknie poleciała Klaudia i wygrała konkurencje wśród Pań wychodząc na prowadzienie z klasyfikacji zawodów ale z przewagą zaledwie 3 punktów nad Ewą. Łosoś spadł na 6 pozycję po tym tasku a Mali gonił stawkę samotnie daleko z tyłu. W powietrzu było mniej turbulentnie i więcej chmur.

Dzisiejszy task 78,1 km - znowy początek nad górami potem po płaskim i meta oddaloną od gór w miejscowości Bania (co na polski można by przetłumaczyć jako 'Zdrój' - są tam źródła 'wód' i odpowiednią infrastruktura kąpielowa). Obowiązuje nas tutaj ograniczenie wysokości do 2900 m co dzisiaj przed startem w powietrzu miało znaczenie bo podstawa chmur była wyżej. 47 pilotów przekroczyło tą wysokość za co otrzymali kary punktowe. Początek trasy po górach i chmurach leciałem dobrze w czołówce, po pierwszym punkcie zwrotnym poleciałem za bardzo ostrożnie, tutaj było raczej bezchmurnie, no i straciłem. Klaudia leciała przede mną i nie mogłem jej dogonić. Oczywiście przekręciłem dolot. Dużą część trasy Mali był w ściśłym czubie ale źle pograł w końcówce. Po przedostatnim punkcie zwrotnym wyprzedził mnie Łosoś a ja na dodatek za 'krótko' chciałem zrobić ostatni punkt zwrotny i musiałem się do niego wrócić (straciłem na tym z minutę). Klaudia doleciała pięknie chwilę za Ewą ale Ewa dostała karę za przekroczoną wysokość. Paweł doleciał kilka minut po mnie.

Wyniki są tutaj:
http://new.pwca.org/
A blog Klaudii tu:
http://www.ars-media.org/