5 maja 2008

PWC, Poggio Bustone, dzień drugi.

W nocy padał deszcz ale poranek przywitał nas słoneczna pogodą choć z dziwnie wyglądającymi chmurami w górach. Prognozy nie były korzystne ale pojechaliśmy na start. Czekaliśmy dosy długo obserwując zwiększające się zachmurzenie, raczej bez wiary na polatanie. Kwitło typowe w takich sytuacjach zawodnicze życie towarzyskie. Potem zaczął padać słaby deszcz. Część osób wystartowała przed nasileniem się opadu i zleciała na lądowisko, inni pojechali samochodami na dół. Potem spotkaliśmy czołówkę PWC w supermarkecie - pomidory, oliwki, parmezan, wino ...

Wyniki wczorajszego tasku.

Trochę o tutejszym rejonie:
Góry w okolicy są wysokie, na szczytach gdzieniegdzie widać śnieg, ale na oko przypominają raczej Beskidy niż Alpy. Zbocza zalesione i nawet dosy strome. Droga na startowisko jest koszmarna. Na miasteczkiem Poggio Bustone umieszczonym na stromym stku góry są dwa startowiska. Roślinność taka ... swojska - jurajska, tarniny i dzikie róże, wapienne skały. Warunki do latania dobre - wczoraj podstawy były na 2800-2900 noszenia do 4-5 m/s. Wiał dosyć silny wiatr do 20 km/h ale nie przeszkadzał bardzo przy lataniu wysoko tyle, że nie zawsze się dało lecieć wysoko. Na południowy zachód od gór jest szeroka dolina z polami i łąkami pośrodku niej jest lotnisko w Rieti.

Wieczorem dotarła do nas grobowa wieść, że Viking nie uznał wyników Mistrzostw Polski. Zastanawialiśmy się czy nie oblec włosienicy i nie posypać głów popiołem ale ... nasz wybuch śmiechu rozbawił nie tylko braci Słowaków (a w zasadzie jednego z braci Wyparinów) i Czechów ale też inne zaprzyjaźnione nacje.

Łosoś obudził się z podbitym okiem (pewnie Bubuś zachaczył go łokciem w czasie snu) i wyprowadził się z namiotu do Czechów w kamienne ściany pod dach kryty dachówka (tak się tutaj buduje).

1 komentarz:

  1. relacjonuj dalej, przyjemnie się czyta

    trzymamy za Was kcuki

    Tomo

    OdpowiedzUsuń