2 września 2008

Koniec wakacji

Niedziela zapowiadała się ładnie, ze słabym wiatrem. Pojechałem z Malim i Francuzem na Skrzyczne. Na górze mnóstwo ludzi, nie tylko glajciarzy ale wogóle turystów jakiś piknik cy-cóś ... Na starcie generalnie nie było wiatru. Chłopaki grali konkurencję Pucharu Beskidów ale jakoś tak bez wiary ułożyli tego taska, niby obszarówka ale cylindry po 2-3 km ... no i za dużo tych cylindrów.

Z Malim i Francuzem umówiliśmy się na docel powrot Żar z możliwością 'przedłużenia' po Beskidzie Małym jakby nad Żarem było fajnie. Mali odpalił pierwszy z nas i wykręcił się bez problemów. W powietrzu latało już kilka glajtów. Ja wykręcałem się w jakims słabym noszeniu w okolicach Jaworzynki, zanim mogłem przeskoczyć nad szczyt i dokręcić podstawę. Po mnie startowała większa grupa ale jakoś nie szło im zdobywanie wysokości. Mali mówił coś przez radio ale moje nie ładowane od Bułgarii zaraz odmówiło pracy.

Przeskok prze kotlinę Żywiecką zawsze jest trochę ryzykowny, wcześniej były tam ładne chmury ale dla mnie nic z tego 'teksasu' nie zostało. Prześlizgnąłem się po jakichś mizernych noszonkach i w zbocze Magurki wmeldowalem się dosyć nisko ale zadziałało. Nad Magurką latało kilka szybowców i były tu ładne Cu ale nad Żarem była 'plaża' i nie było widać nic unoszącego się na termice po tamtej stronie doliny. Znad Magurki polecialem po prostej nad knajpę na szczycie, zachaczając po drodze o chmurkę nad doliną. W dole widziałem Malego lecacego z powrotem w okolice tamy w Tresnej. Zrobiłem zwrot nad Żarem i też polecialem w ten rejon, tutaj wiało wyraźnie z południa. Tu urwałem sobie linkę od speeda z jednej strony. Złapałem jakieś mizerne noszenie nad żeberkiem dochodzacym do głównej grani Magurki ale samolot holujący szybowiec, zostawil go nad następna grańką. Szybowiec miał wyraźny komin. Mali w tym czasie lądował na boisku piłkarskim po drugiej stronie Soły. Skoczyłem po wiatr po ten szybowiec ale do wejscia nad grań zabrakło mi 30 może 50 metrów wysokości. Na zawietrznej też coś nosiło ale było dosyć turbulentnie i nie mogłem się jakoś wyskrobać z parteru. Przez dłuższą chwilę walczyłem o utrzymanie się w powietrzu ale w końcu złapalem jakiś konkret. Potem skoczyłem nad miejsce gdzie się wykręcałem w tamtą stronę ale zamiast spodziewanego wyjazdu była jakaś mizeria. Nad doliną latał jakiś glajt w nieokreślonym kolorze (ogolnie jasny) przemieszczałem sie w miezernych noszeniach w jego kierunku w końcu złaplem coś około 0.7 m/s więc on przylecial do mnie. Patrze, a to Francuz! Tylko komin zesłabł był do zera. Poleciełismy w przeciwne strony. Na środku doliny latali modelarze, mieli nawet jakiś duży model ale ten stał tylko na trawie a latali jakimś maleństwem.

Ostrożnie przeleciałem nad Buczkowicami, tutaj wiatr zmienił się na wschodni więc mi pomagał. Za Skalitem zobaczyłem wykręcajace się jastrzębie więc do nich dołączyłem. Nareszczie normalna termika! Nad Szczyrkiem latało całe mrowie glajtów. Nad szczytem Skrzycznego dokręciłem podstawę i polecialem w kierunku Baraniej Góry po grani. Zadziwiony oglądałem krajobraz, dawno tu nie latalem, Bieszczdy się tam robią. Las wyżarło cóś ... od Skrzycznego do Baraniej same 'golizny'. Zawróciłem w do Szczyrku, potem polecialem jeszcze w kierunku Klimczoka ale tam wiatr wiał wyraźnie z południa, predkość z wiatrem wzrosla mi do ponad 50 km/h. Nie dolecialem do szczytu bo sią obawiałem, że nie wrócę (no a moi koledzy zostali w okolicach Żaru). Jeszcze kółko nad Szczyrkiem jakieś spiralki i do lądowania. Na podejściu jeszcze jakiś materac mnie postraszył obracając się 'ze stokiem', zostawiłem mu miejsce, tak na wszelki wypadek a potem mi zabrakło trochę aby wylądować na skoszonym.

Na lądowisku przyjemna atmosfera. Wylatani, zadowolenie ludzie. Piękne zakończenie wakacji.