30 kwietnia 2008

PPO, Konkurencja druga (poniedziałek 2008-04-28)

Prognoza pogody przewidywała pogorszenie warunków w drugie połowie dnia, dlatego została ustalona konkurencja tylko 72 km. Cała trasa była ułożona bliżej mety.

Cylinder startowy 12 km wokół pierwszego punktu zwrotnego (szczyt Bomby Atomowej) wypadał na przeskoku w kierunku Belluno. Na starcie byłem spóźniony ok 2 min. ale podobnie wiekszość stawki. Po odbudowaniu wysokości na Monte Serva skoczyłem w kierunku punktu jako pierwszy. Na górze przed punktem zacząłem się wykręcać i minął mnie Danek i Łosoś ale lecieli nisko. Ja tam wykręciłem się w bardzo silnym noszeniu dzięki czemu punkt zwrotny zaliczyłem z marszu i wróciłem w ten sam rejon. Tutaj zaatakował Mikołaj Szorochow, który wyforsował się do przodu. Na Monte Serva (zwanej też konserwa) do przodu poleciał Sławek i następną część trasy poleciał nisko przeganiając Danka i Łososia. Do następnego punktu zwrotnego leciął z przodu Mikołaj z Dankiem w poprzek doliny a Łosoś ze Sławkiem po górach trudno było ocenić z mojego punktu widzenia która grupa ma przewagę. Ja planowałem polecieć maksymalnie w poprzek doliny ale napotkałem silne duszenie i zdecydowałem się przykleić do gór. Dalej leciałem po prostej przy skałach a potem nad granią razem z jakimś Sol-em i Boomerangiem. Kiedy skakałem na punkt zwrotny pierwsza grupa już tam dolatywała, ale po punkcie wrócili do góry ja poleciałem do przedostatniego punktu po prostej i spotkałem tam Danka, Sławka i Łososia, Mikołaj był z przodu. Miałem przewagę wysokości na dwoma pierwszymi i mniej więcej tą sama wysokość jak Łosoś. Ponieważ razem z Łososiem lecieliśmy w zasiegu północnego wiatru gradientowego a przeciwnicy przed nami wpadli już w zasięg bryzy wiejącej z południa to bez trudu ich wyprzedziliśmy. Rafał wcześniej zrobił zakręt na ostatnim punkcie (2 km przed metą) i wyprzedził mnie o kilka sekund.

W czasie gdy my dolatywaliśmy do mety, w okolicach startowiska miał miejsce wypadek, poszkodawanemu pilotowi z Litwy pomagał Fragles i Jaro. Fragles lądował tam w górach przerywając konkurencję.

Wyniki drugiej konkurencji
Wyniki po dwóch konkurencjach
Mój track

PPO, Konkurencja pierwsza (niedziela, 2008-04-27)

Pogoda była świetna, inaczej niż poprzedniego dnia chmury miały mniejszą tendencję do wybudowywania się i nie było z nich opadów. Napotkałem noszenia do 4 m/s a podstawa chmur sięgała ok. 2600 m.

Graliśmy konkurencję typu wyścig do mety o długości trasy 91 km. Po starcie z Monte Dolada trzeba było zaliczyć punkt zwrotny w górach na wschód od startu. Punktem startowym był cylinder 3 km wokół schroniska Carotta na zboczach Mt. Dolada, trochę poniżej startowiska, następny punkt zwrotny był oddalony od gór kilka kilometrów w okolicach miejscowości Peron później należało zaliczy punkt przed Feltre i wrócić na prawie 40 km. Przed metą był jeszcze do zaliczenia punkt zwrotny na zboczu Monte Messer.

Na punkcie startowym byłem dobrze, skakałem przez dolinę lewą stroną, na zbocze Monte Serva wszedłem dosyć wysoko gdzie odbudowałem wysokość Danek na Ultimie i Craig na Macu wykręcali się na przedpolu resza stawki była za nami. Do trzeciego punktu zwrotnego lecieliśmy we trójkę nad doliną pod cumulusami. Większa część stawki poleciała górami. Do gór wróciliśmy za słynnym herbatnikem (pionowa skała na wlocie do doliny). Danek trochę niżej ja wyżej a Craig trochę za nami. Tamten rejon był jednak w cieniu i nie spotkaliśmy tam spodziewanego silnego noszenia a jedynie biedne 0.5-1 m/s. Polecieliśmy dalej, za załomem założyłem w meterku gdzie doleciał do mnie Anglik a Danek poleciał dalej dosyć nisko. Widząc, że znalazł noszenie opuściłem marny komin i pognałem w jego kierunku ale on zdobył juz z 300 m przewagi wysokości i pierwszy poleciał w kierunku punktu zwrotnego. Na powrocie z punktu Anglik szybciej odbudował wysokość i razem z Dankiem odskoczyli mi trochę a dołem dogonił mnie Mali (prawidłowa pisownia: 'mali' - zawsze z małej litery ale tutaj będę pisał z dużej dla jasności tekstu). Danek z Craigiem złapali komin na przedpolu przed Peron-em a my z Malim staraliśmy się wykręcić na skale zwanej 'bombą atomową' (bo wygląda jakby pół góry uje...rwało za pomocą bomby) ale straciliśmy tam trochę czasu. Stamtąd skoczyliśmy spowrotem na Monte Serva i dalej na Monte Dolada. Mali cały czas leciał niżej ale ciut z przodu. Na ścianie Dolady złapał dobry komin i szybciej wykręcił dolot do ostatniego punktu zwrotnego dogoniłem go jednak na przeskoku przez dolinę i punkt zrobiliśmy jednocześnie, do Craiga i Danka mieliśmy nieodrabialną na tym etapie wyścigu stratę kilku minut. Na dolocie do mety Mali wyprzedził mnie o kilka sekund.

Walter lądował przymusowo na zboczu Monte Serva, jeden z pilotów ratował się na zapasie. Do mety doleciało 41 pilotów ale dwóch po czasie.

Wyniki pierwszej konkurencji
Trasa mojego lotu

Dzień treningowy

Rano przywitała nas piękna pogoda z bezchmurnym niebem. Termika zaczęła działać wcześnie pierwsze glajty latały na górą już o 10:00, o 12:00 były już ładne cumulusy. Po starcie było dosyć rześko w powietrzu. Potem cumulusy trochę bardziej się wybudowały i zaczął z nich padać śnieg ale nie nachalnie. Na jeziorze Lago di Croce pełno kite-ów. Rozgrzewkowo poleciałem sobie po okolicy trójkącik.