2 maja 2008

PPO, Konkurencja 3, 98km (piątek, 2008-05-02)

Dziś graliśmy konkurencję typu wyścig do mety o długości prawie 98 km. Najpierw lecieliśmy w kierunku Feltre, potem był do zrobienia punkt zwrotny w dolinie (ponad 5 km od gór), następnie trzeba było zaliczyć punkt zwrotny na zachodniej ścianie Monte Serva skąd jeszcze było 20 km na wschód do punktu wysoko i wgłębi gór. Przed metą był do zaliczenia jeszcze punkt mocno wysunięty na południe.

Początek leciałem szybko na Kon-Servie byłem pierwszy po zachodniej stronie i szybko się wykręciłem. Poleciałem w kierunku Peron-a ale tutaj termika jeszcze nie była chyba obudzona, nic sensownego nie złapałem. Trochę podkręciłem razem z Robertem i Craigiem nad tamą przed Krakersem (Snikersem, Herbatnikiem, ...). Tutaj Łosoś rzucił się na zacienionego Krakersa my skoczyliśmy tam chwilę później. Było noszenie ale bardzo blisko skały, nie latałem tak blisko jak chłopaki i po jednym halsie musiałem przepuścić glajta lecącego z przeciwka także straciłem kilkadziesiąt metrów i czołowa grupa z Mikołajem, Bubusiem, Łososiem mi odleciała. Za kotłem trafili w mocne noszenie i byli pierwsi na punkcie pod Feltre. Potem był do zaliczenia punkt na płaskim. Wykręciłem podstawę bo do przelecenia było ponad 10 km z małym prawdopodobieństwem na spotkanie noszeń. W tym rejonie było dosyć mocne zachmurzenie i nie było pewne czy góry będą nosiły z małej wysokości. Widziałem, że Paweł odchodził na punkt dosyć nisko. Wracając z punktu kręciliśmy przez chwilę metrowy komin z Robertem i jakimś Boomerangiem. Potem wkleiliśmy się w góry i z wiatrem przelecieliśmy przez Krakersa, tamę i górkę za tamą.

Na Bombie Atomowej koło miejscowości Peron był wyjazd ale tylko do szczytu skały. Skoczyliśmy na następną górkę ale na nawietrznej nic nie było. Robert miał ze 150 m przewagi wysokości i poleciał na Servę a ja próbowałem się wykręcić na zawietrznej. Spadłem dosyć nisko. Złapałem począkowo bardzo turbulentny i słaby komin który przerodził się z ciasną trójkę. Skacząc na Servę widziałem, że Robert rzeźbi nisko na zboczu. Przeleciałem przez punkt zwrotny i złapałem silny komin nad ośnieżoną granią. Widziałem, że część pilotów wraca się do punktu zwrotnego, między innymi Craig.

Gdy skakałem na Doladę pierwsza grupa już robiła podstawę nad górą. Po Doladzie skakaliśmy w poprzek doliny. Następny punkt był wysoko w górach. Leciałem do grani kiedy dogonił mnie Craig (jak on to zrobił?).

Widok w tej okolicy był przepiękny i zarazem straszny, pionowe skały i oświetlony słońcem śnieg. Ten punkt zwrotny miał cylinder 1 km bo punkt był położony na ponad 2000 m a układając trasę nie byliśmy pewni czy nie będzie problemów z zaliczeniem go. Po punkcie skakałem blisko zbocza Monte Cavallo. Craig poleciał po prawej i stracił dużo wysokości. Dolot do ostatniego punktu był pod wiatr, pod chmurą wleciałem w noszenie i zrobiłem jedno kółko przez co Craig mnie wyprzedził. Dolot do ostatniego punktu i mety wyglądał dobrze patrzyłem na Mikolaja i Łososia z przodu i Craiga nisko podemna ale też w przodzie, z mojego punktu widzenia jego dolot wyglądał problematycznie ale dolecial na lądowisko z 50 m zapasem wysokości.

Craig na pewno wygrał Polish Open, nie jest pewne (trzeba policzyć wyniki) kto wygrał Mistrzostwa Polski, ja miałem 63 punkty przewagi na Łososiem po 2 konkurencjach ale dziś On wygrał ze mną.

Siedząc na lądowisku fajnie ogląda się kolegów którzy przylatują ... lub nie. Z parteru dokręcił dolot Danek a Kum ... nie dokręcił ale jego walka za żaglu poniżej mety była bardzo emocjonująca.

Mój track.
Strona zawodów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz