31 sierpnia 2022

Task 4

Dzisiejsza konkurencja była podobna do wczorajszej, czyli po starcie znad Kruszewem, punkt zwrotny na północny-wschód od startu, trochę za Jamnikiem, potem zygzak przez dwa tym razem, punkty zwrotne w kierunku Bitoli na południe. Meta na lotnisku pod Bitolą.

Po starcie z ziemi bez większych problemów zbudowałem wysokość i z duża grupą czekaliśmy pod cumulusem nad miastem, jacyś pojedyńczy piloci zahaczyli o chmurę. Kruszewo leży na takiej półce w górach ok. 600 m nad dnem doliny. Za późno wyszedłem z komina w kierunku pierszego punktu i na lini startu miałem 40 sekund spóźnienia. Nad Jamnikiem był komin ale słaby w kierunku punktu dosyć mocno dusiło i po zrobieniu punktu wróciłem poniżej grani Jamnika. Trochę trwało zanim odbudowałem wysokość (a po wczoraszej wpadce lot nisko nad górką jakoś mi nie pasował) część pilotów poleciała w tym czasie wzdłuż Jamnika ale byli zdecydowanie poniżej naszej grupy. Nad górami widać było cumulusy i wróciliśmy w okolice Kruszewa i startowiska. Chmury nie zadziałały ale dało się lecieć, zrobiliśmy wysokość w rejonie startowiska, potem przy takim charakterystycznym łysym wierzchołku. Lot po górach nie był specjalnie komfortowy lecieliśmy nisko na bezchmurnej termice i w słabych noszeniach.

Widok znad Jamnika na Kruszewo i startowisko


Jamnik w całej okazałości


Tandem zawodniczy nad Jamnikiem




Po przeskoczeniu przez waską doline oddzielająca jedno pasmo od drugiego Klaudia znalazła komin niżej odemnie i z Chrząszczem i jakimiś innymi glajtami dołaczyliśmy do niej. Trasa była tak ułożona, że należało teraz opuścić góry bo lot do następnego punkty górami oznaczał znaczne nadłożenie drogi, razem z Chrząszczem skoczyliśmy na płaskie w oddali było widać samotnego czerwono-żółtego glajta wykręcającego się 'z niskości' ale zanim do niego dolecieliśmy był znacznie powyżej nas. Pod nim były tylko zerka, zaliczyliśmy tam cylinder drugiego punktu zwrotnego, Chrząszczu został tam chwilę a ja poleciałem dalej i znalazłem przyzwoity, w porywach 3 metrowy, komin, Chrząszczu dołączył. Za Podkową widać było grupę która leciała po płaskim znacznie poniżej nas. Przelecieliśmy im nad głowami i dogoniliśmy czerwono-żółte Zeno 2, którym okazał się być Robert Niziołek. Tutaj pojawiły się niewielkie cumulusy. Zaliczyliśmy ostatni punkt zwrotny. W tym momencie w trójkę prowadziliśmy w tasku ale gonił nas peleton złożony z tych pilotow co lecieli po płaskim i resztek naszej górskiej grupy. Siła peletonu polega na łatwiejszym penetrowaniu większego obszaru i znajdowaniu noszeń.

Lecąc w kierunku mety, która była jeszcze poza zasięgiem lotu ślizgowego staraliśmy się przelatywać pod niewielkimi kłaczkami Cu ale pod pierwszym nie znaleźliśmy porządnego noszenia a przy którymś następnym dogonił nas peleton. Gdzieś musieli znaleźć coś mocnego po drodze. Trochę z tyłu za nami Krzysiek Schmidt wykręcił się ponad resztę i poleciał do mety. Dolot wychodził mi na styk z dwudziestometrowym zapasem. Koledzy teamowi Paweł Faron i Jacek Górski wyprzedzili mnie na speedzie z denerwujacą łatwością, ja nie mogłem już więcej przyspieszyć. Duszenia po drodze i boczny wiatr szybko zlikwidowały symboliczny zapas wysokości potrzebny do dolecenia do mety a wysokość nad gruntem była juz mizerna. Poza Schmitdtem wszyscy potrzebowali coś podręcić. Grupa założyła nad zabudowaniami jakieś obrzydliwie wyglądającej, wielkiej fermy, w tych okolicach była meta czasowa (end of speed section), która przekroczyłem 2 min po pierwszych ale, żeby ten czas się liczył trzeba dolecieć do tej finalnej mety. Ja próbowałem wykręcić coś wcześniej nad ciemnym polem ale ponieważ było to za słabe rzuciłem sie do nich. Kilka osób z tej grupy łądowało w niezbyt eleganckim terenie wokół zabudowań, reszta jakoś się trzymała powietrza. Nad dachami lataliśmy nisko, poniżej 100 m nad terenem ale noszenie było mniejsze od mojego opadania, powoli traciłem wysokość. Przyleciała Klaudia i założyła po lewej odemnie. Poprawiłem w tamta strone ale nic lepszego nie znalazłem po chwili siedziałem na polu a Klaudyna się wykręciła. Do mety zabrakło mi kilkaset metrów.

Paweł Chrząszcz leci z gór na płaskie


Klaudia Bułgakow chwilę przed znalezieniem noszenia w górach


Peleton za plecami, ten co nas dogonił.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz