Dzisiejsza konkurencja
była podobna do wczorajszej, czyli po starcie znad Kruszewem, punkt zwrotny na północny-wschód
od startu, trochę za Jamnikiem, potem zygzak przez dwa tym razem, punkty
zwrotne w kierunku Bitoli na południe. Meta na lotnisku pod Bitolą.
Po starcie z ziemi bez
większych problemów zbudowałem wysokość i z duża grupą czekaliśmy pod cumulusem
nad miastem, jacyś pojedyńczy piloci zahaczyli o chmurę. Kruszewo leży na
takiej półce w górach ok. 600 m nad dnem doliny. Za późno wyszedłem z komina w
kierunku pierszego punktu i na lini startu miałem 40 sekund spóźnienia. Nad Jamnikiem
był komin ale słaby w kierunku punktu dosyć mocno dusiło i po zrobieniu punktu wróciłem
poniżej grani Jamnika. Trochę trwało
zanim odbudowałem wysokość (a po wczoraszej wpadce lot nisko nad górką jakoś mi nie pasował) część pilotów poleciała w tym czasie wzdłuż Jamnika
ale byli zdecydowanie poniżej naszej grupy. Nad górami widać było cumulusy i
wróciliśmy w okolice Kruszewa i startowiska. Chmury nie zadziałały ale dało się
lecieć, zrobiliśmy wysokość w rejonie startowiska, potem przy takim charakterystycznym łysym wierzchołku. Lot po górach nie był specjalnie komfortowy lecieliśmy nisko na
bezchmurnej termice i w słabych noszeniach.
|
Widok znad Jamnika na Kruszewo i startowisko
|
|
Jamnik w całej okazałości
|
|
Tandem zawodniczy nad Jamnikiem
|
Po przeskoczeniu przez waską
doline oddzielająca jedno pasmo od drugiego Klaudia znalazła komin niżej odemnie
i z Chrząszczem i jakimiś innymi glajtami dołaczyliśmy do niej. Trasa była tak
ułożona, że należało teraz opuścić góry bo lot do następnego punkty górami
oznaczał znaczne nadłożenie drogi, razem z Chrząszczem skoczyliśmy na płaskie w
oddali było widać samotnego czerwono-żółtego glajta wykręcającego się 'z
niskości' ale zanim do niego dolecieliśmy był znacznie powyżej nas. Pod nim były
tylko zerka, zaliczyliśmy tam cylinder drugiego punktu zwrotnego, Chrząszczu
został tam chwilę a ja poleciałem dalej i znalazłem przyzwoity, w porywach 3 metrowy,
komin, Chrząszczu dołączył. Za Podkową widać było grupę która leciała po
płaskim znacznie poniżej nas. Przelecieliśmy im nad głowami i dogoniliśmy czerwono-żółte
Zeno 2, którym okazał się być Robert Niziołek. Tutaj pojawiły się niewielkie
cumulusy. Zaliczyliśmy ostatni punkt zwrotny. W tym momencie w trójkę
prowadziliśmy w tasku ale gonił nas peleton złożony z tych pilotow co lecieli
po płaskim i resztek naszej górskiej grupy. Siła peletonu polega na łatwiejszym penetrowaniu większego obszaru i znajdowaniu noszeń.
Lecąc w kierunku mety,
która była jeszcze poza zasięgiem lotu ślizgowego staraliśmy się przelatywać
pod niewielkimi kłaczkami Cu ale pod pierwszym nie znaleźliśmy porządnego
noszenia a przy którymś następnym dogonił nas peleton. Gdzieś musieli znaleźć
coś mocnego po drodze. Trochę z tyłu za nami Krzysiek Schmidt wykręcił się
ponad resztę i poleciał do mety. Dolot wychodził mi na styk z
dwudziestometrowym zapasem. Koledzy teamowi Paweł Faron i Jacek Górski wyprzedzili
mnie na speedzie z denerwujacą łatwością, ja nie mogłem już więcej
przyspieszyć. Duszenia po drodze i boczny wiatr szybko zlikwidowały symboliczny
zapas wysokości potrzebny do dolecenia do mety a wysokość nad gruntem była juz
mizerna. Poza Schmitdtem wszyscy potrzebowali coś podręcić. Grupa założyła nad
zabudowaniami jakieś obrzydliwie wyglądającej, wielkiej fermy, w tych okolicach
była meta czasowa (end of speed section), która przekroczyłem 2 min po pierwszych ale, żeby ten czas się liczył trzeba dolecieć do tej finalnej mety. Ja próbowałem wykręcić coś wcześniej nad
ciemnym polem ale ponieważ było to za słabe rzuciłem sie do nich. Kilka osób z tej
grupy łądowało w niezbyt eleganckim terenie wokół zabudowań, reszta jakoś się
trzymała powietrza. Nad dachami lataliśmy nisko, poniżej 100 m nad terenem ale
noszenie było mniejsze od mojego opadania, powoli traciłem wysokość.
Przyleciała Klaudia i założyła po lewej odemnie. Poprawiłem w tamta strone ale
nic lepszego nie znalazłem po chwili siedziałem na polu a Klaudyna się wykręciła. Do mety zabrakło mi kilkaset metrów.
|
Paweł Chrząszcz leci z gór na płaskie
|
|
Klaudia Bułgakow chwilę przed znalezieniem noszenia w górach
|
|
Peleton za plecami, ten co nas dogonił.
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz