30 sierpnia 2022

Kukurydza.

Prognozy na dziś przewidywały wczesne burze. Nad doliną, po wczorajszym deszczu, rano widać było zamglenia i niskie chmury nad górami.

Dzisiejszy 54 kilometrowy task był inny niż w poprzednich dniach, choć początek podobny. Po starcie pierwszym punktem zwrotnym był duży cylinder na północny-wschód od startu ale tak ustawiony, że lot po górach nie opłacał się zupełnie. Potem punkt na środku doliny i meta koło Witoli na południu. Start konkurencji półgodziny wcześniej niż poprzenio (12:30).

Przed startem kiedy już byłem oszpejony i włączyłem elektornikę zaskoczył mnie xctrack, który oświadczył, że się właśnie zaktualizował (pewnie pobrała sie aktualizacja jak wczoraj wrzucałem tracka na xcontest). Fajnie, tylko coś mu się przestawiło w ustawieniach i przestał widzieć GPS-a. Już przepinałem się na zestaw awaryjny kiedy pomógł mi jeden z lokalnych pilotów. Po starcie znalazłem jakieś noszenie ale nie zrobiłem za dużo wysokości. Górne zachmurzenie zaczęło zasłaniać słońce. Latałem nad brzegiem miasta Kruszewa i nad skałami przy serpetynach wiodących do niego z grupą maruderów (w tym z Zupą) a główna stawka dużo wyżej nad górami ponad miastem i nie mogłem zobić wyskości. Nad lądowiskiem zobaczyłem wykręcającego się turystę więc skoczyłem do niego. W przyzwoitym kominie szybko nabierałem wysokości kiedy minęła godzina startu. Na start w powietrzu spóźniłem się pare minut ale nad granią ‘Jamnika’ doszedłem pierwszą grupę. Tutaj panował dosyć duży tłok w kominie nie byłem najwyżej ale na przyzwoitej wysokości.

Do pierwszego punktu nie było daleko, wyszliśmy z komina w jego kierunku ale z grupką kilku glajtów znaleźliśmy mocniejsze noszenie trochę w prawo od kursu i zakrążyliśmy w nim. Kiedy zaczęło słabnąć skoczyłem na punkt zwrotny opuszczając komin jako pierwszy. Obserwując kiedy poprzednicy robią zakręt oceniałem, że mam ok 1.5 km straty ale przewagę wysokości. Po powrocie z punktu nad grań Jamnika byłem w ścisłym czubie. Noszenie w którym krążyła główna grupa było słabe a ja rozochocony dotyczczasowymi sukcesami rzuciłem się do przodu razem z Kubą Sto ciut niżej i jakimiś pojedynczymi innymi glajtami trochę wyżej (ciągle nie rozpoznaję dobrze konkurentów w powietrzu, to wymaga trochę polatania w zawodach).

W okolicach oficjalnego lądowiska palił sie jakiś ogień i dym szedł najpierw poziomo a potem do góry i zastanawiałem się czy nie skorzystać z tak zabarwionego komina ale to było w prawo od trasy i dosyć daleko postanowiłem lecieć po grani. W pewnym momencie Kuba zawrócił do komina który znalazły glajty za nami ale ja byłem zawzięty (Wracać? Ja?). Po chwili na granią zrobiło się mocno w dół, zjechałem na prawo, jeszcem na 50 metrach nad polami zrobiłem 3 kółka w zerku i po chwili lądowałem na łacę z dębem po środku zaraz za kukurydzą. Po chwili mogłem sobie porobić zdjęcia kolegów, którzy własnie nademną kręcili komin.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz