Mamy tutaj wszyscy lokalizatory satelitane (http://www.findmespot.com/ ) można na żywo ogladać jak lecimy i nasi supporterzy śledza trasę naszego lotu tak aby nas znaleźć. Latamy tutaj nad terenem bez zasiegu GSM ... i bez niczego wogóle, ale zasadniczo są jakieś drogi i domki nawet w środku pampy. W ten pierwszy dzień startowaliśmy dosyć późno. Wiatr na starcie wyglądał groźnie ale wszystko bez problemów. Poczatek lecieliśmy w 4 glajty ale po 2 kominach Peson był nisko a ja wysoko i podpuścił mnie żebym leciał i nie czekał na niego.
Lecialem ostroznie i wolno w sumie bez wiekszych stresow. Jak dolecialem do granicy stanu Ceara bylo juz pozno a chwile wczesniej dostalem meldunek od naszego kierowcy Durvala, ze jedzie po Pesona, który ladował koło 100 km. Granica stanu jest wyraznie widoczna bo tworzy ja wysoki na ok. 300 m klif a potem jest plaskowyz porosniety wyraznie bardziej zielona roslinnoscia ... no i slady cywilizacji sa tam szczatkowe. Biorac pod uwage pozna godzine, pierwszy dzien i koniecznosc lecenia w nieznane krzaczory zdecydowalem sie wrocic do cywilizacji i polecialem na polnoc w kierunku miejscowosci Crateus.
Lecialem ostroznie i wolno w sumie bez wiekszych stresow. Jak dolecialem do granicy stanu Ceara bylo juz pozno a chwile wczesniej dostalem meldunek od naszego kierowcy Durvala, ze jedzie po Pesona, który ladował koło 100 km. Granica stanu jest wyraznie widoczna bo tworzy ja wysoki na ok. 300 m klif a potem jest plaskowyz porosniety wyraznie bardziej zielona roslinnoscia ... no i slady cywilizacji sa tam szczatkowe. Biorac pod uwage pozna godzine, pierwszy dzien i koniecznosc lecenia w nieznane krzaczory zdecydowalem sie wrocic do cywilizacji i polecialem na polnoc w kierunku miejscowosci Crateus.
Ladowalem w malej wiosce, przybieglo mnostwo dzieci. Robily sobie zdjecia komorkami (choc nie bylo zasiegi z promieniu 30 km) ale zawsze sie najpierw pytaly czy mozna. Rozdalem reszte cukierkow ktore zabralem do latania. Byl tez miejscowy chlopak na oko 20 letni z dobrze wygladajacym pickupem. Uzgodnilismy, ze zawiezie mnie do Crateusa, ale najperw musial pojechac do sasiedniej wioski zeby zabrac dukumenty do auta. Tam przedstawil mi (chyba) zone i miesiecznego synka ubranego tylko w pampersa. Wygladalo, ze ma sklepik gdzie 'po gratisie' do transportu (50 reali - nie targowalem sie) dostalem cole i pieczywo (dobre). Jechalismy ponad godzine (mlodszy brat kierowcy na pace razem z glajtem) po drogach ... zoltych, znaczy glinianych. Po drodze bylismy na meczu pilki noznej - to przeciez sobota. W Crateusie czekalem w knajpie w centrum i od razu zostalem zaproszony do stolika przez 3 brazylijki w roznym wieku, szczegolnie ta najmlodsza zapalala szczegolnym afektem. Martwila sie, ze nie bede mial gdzie spac i ze u niej moge bo autobus to Quixady jest dopiero rano ... no ale koledzy dali rade wybawić mnie z opresji.
trasa lotu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz