Whitei na trasie. |
Po sobotnim wyjeździe do Michałkowa, gdzie pogoda wykazała się wyjątkową złośliwością i zbudowała piękne cumulusy ... ale 5 km na północny-zachód od lotniska, postanowiliśmy zaskoczyć ją i polatać bliżej domu. Przejechaliśmy 'autobaną' przez wulkan i heja ... zrobiliśmy kilka holi ale bez sukcesów. W końcu jako pierwszy zabrał się Whitei, z parteru, prawie nad startem. Ja byłem następny w kolejce, 'strzeliłem się' pod koniec holu w kominie. Początkowo noszenia były słabe, kominy wąskie i krótkie, powietrze lekko zamglone, widoczność ok. 10 km, blisko chmur spadająca wyraźnie, co nie pomagało w podejmowaniu decyzji taktycznych bo nie było widać następnej chmury ani nawet jej cienia na ziemi.
Nisko nad "stumilowym lasem" |
Autostrada ... |
Na trawersie Kędzierzyna-Koźla dogonił nas Negro. Pogoda wyglądała na lepszą w kierunku Śląska (tego Górnego, znaczy) dlatego skręciłem w lewo, chwilę leciałem pod szlakiem centralnie nad miastem, potem wypadłem spod szlaku i okazało się, że na wprost, w kierunku "stumilowego lasu", chmury się rozpadają, skręciłem bardziej w lewo w kierunku autostrady. Zabrałem się z parteru (200 m) nad niewielkim laskiem. Whitei niestety przyleciał tam za nisko i został, mi padło radio (uff, cisza). Negro wybrał inna trasę i spotkaliśmy się nad autostradą w miejscu gdzie słynna z telewizji trąba powietrzna wyłamała kawał lasu i poprzewracała samochody. Zawróciliśmy w kierunku lotniska. Najlepszy komin dnia złapałem na północnych stokach wulkanu o 16:45! Powietrze zrobiło się bardziej przejrzyste, piękne Cu ... tylko późno już ... Z powietrza podziwiałem lotnisko modelarskie, robiłem zdjęcia i stwierdziłem, że własnie obleciałem wulkan dookoła ... po raz pierwszy w życiu, tylko dlaczego nie zrobiłem wulkanowi ani jednego zdjęcia?
PS.
Wylądowałem na łące zaraz za płotem lotniska, składam się, kiedy przyszedł do mnie miejscowy młody człowiek, lekko tylko znietrzeźwiony, jego kolega został w bezpiecznej odległości ...
- No co tera, 'panie majster'? Jak stąd polecicie? - zagaił.
- Nie będę leciał, dzień się skończył trzeba do domu wracać ...
- A to na benzynę wam chodzi?
- Nie, to na adrenalinę ...
- A bo ja widziałem takie na benzynę.
Wylądowałem na łące zaraz za płotem lotniska, składam się, kiedy przyszedł do mnie miejscowy młody człowiek, lekko tylko znietrzeźwiony, jego kolega został w bezpiecznej odległości ...
- No co tera, 'panie majster'? Jak stąd polecicie? - zagaił.
- Nie będę leciał, dzień się skończył trzeba do domu wracać ...
- A to na benzynę wam chodzi?
- Nie, to na adrenalinę ...
- A bo ja widziałem takie na benzynę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz