W weekend pojechałem z Francuzem na Puchar Beskidu Wyspowego, bo bardziej na wschód miała być lepsza pogoda niż w Beskidzie Śląskim. W sobotę rzeczywiście było widać chmury ale jeszcze ze 30-40 km na wschód od Skrzętli gdzie było startowisko. Skrzętla (Skrzętla to miejscowość w pobliżu startu a nie góra) to nie jest wymarzone miejsce startu ani ze względu na dosyć trudne warunki terenowe na samym starcie ani z powodu lokalnych warunków termicznych. Jest to idealne miejsce to delikatnego pożaglowania sobie na wspieranym termiką żagielku przy niezbyt silnym północno-wschodnim wietrze.
Zdecydowane kominy odrywają się na zawietrznej startu lub na przedpolu góry także 'zabranie się' wymaga pewnej wprawy w termicznym lataniu. Ze startu widać lotnisko w Łososinie Dolnej (od zawsze chciałem tam przylecieć ze Skrzycznego) oraz Jezioro Rożnowskie. Szybowce w kominach mogą być dodatkową wskazówką dot. miejsca występowania noszeń ;-), oni pewni to samo mówią o glajtach.
W sobotę poleciałem 22 km z wiatrem na bezchmurnej termice, na 1500 m wykręciłem się dopiero na zawietrznej, zawietrznego do Skrzętli, wyższego pasma - Chełmu. Potem jeszcze raz wykręciłem się z parteru ... no i to było na tyle - lądowałem we wsi Wola Piskulina w okolicach Łącka (tak, tak tego od śliwowicy łąckiej). Danek i Spike polecieli dwa razy dalej.
W niedzielę od rana było dużo chmur ale 'zabranie się' nie było wcale łatwiejsze, gorąco jak dnia porzedniego. Za pierwszym razem padłem pod górką a Heniu poleciał. Potem jeszcze przerwałem start i wylądowałem w 'małych krzaczorach' pod startowiskiem (start przerwałem, żeby się nie znaleźć w 'dużych krzaczorach'). Zaleciałem w okolice Rabki (i tam padłem) kiedy Heniu przez radio meldował, że jest nad Żywcem! Chwilę wcześniej w okolicy lądował też Pająk dzięki któremu dotarłem szybko z powrotem na start (dzięki!) i mogłem pojechać po Francuza, który zaleciał do Krościenka nad Dunajcem.
Zdjęcie z galerii Pawła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz