2 lipca 2008

Task pierwszy ... miał być


Dzisiejszy transport na górę poszedł duuużo sprawniej niż wczoraj. Pogoda też całkiem inna, bezchmurnie i z początku prawie bezwietrznie. Wyłożono konkurencje 75,4 km ogólnie po grani z wiatrem plus dwa punkty zwrotne przed metą. Przed otwarciem okna startowego nawet wiało pod stok ale jak tylko odtrąbiono "window is open", najpierw przestał wiać a potem zaczął wiać z tyłu. Kilku pilotów, wśród nich Paweł, zdążyło wystartować w ciszy a potem okno zostało zamknięte. Jedem młody Szwajcar przewiesił malowniczo glajta przez krzaczory. Konkurencja została przerwana za powodu tylnego wiatru na startowisku i braku możliwości zmiany startowiska dla reszty zawodników w taki sposób aby było to "fair".

Przeszedłem z glajtem w różyczke na północny start i odpaliłem zaraz za Malim. Wysokość zrobiłem bez specjalnego problemu, dobry komin był 300 m poniżej na wprost od południowego startu. W tej części gór bezchmurna termika sięgała do ok. 1800 m. Dalej po grani było trochę lepiej, silniejsze noszenia i wyższy zasięg noszeń. Wróciłem nad startowisko w nadziei, że ktoś do mnie dołączy. Leciał Craig i jakis Ozon poleciałem z nimi w kierunku trasy ale oni polecieli nisko i chyba wtopili 5-8 km za startem. Ja poleciałem tutaj ostrożnie nad grania. 13 km za startem był pierwszy punkt zwrotny i zygzag pod wiatr. Zrobienie 2 punktu pod wiatr okazało się niebanalne, leciałem z jakimś niebieskim Gin-em i dobrze się nam współpracowało.

Dalej lecieliśmy po grani ale do mety było jeszcze ponad 40 km. Góry kończyły się na ok. 30-25 km przez metą "niebieski" i jakieś dwa Axisy polecieli po prostej a ja postanowiłem przeskoczyć nad góry na południe od trasy. Nad najwiekszą górę łańcucha wleciałen na kilkuset metrach nad szczytem ale ni nie było marny komin zlapłem po drugiej strnie łańcucha. Ale przed metą trzeba było jeszcze pzeskoczyc przez doline w drugą strone aby zrobi przedostatni punkt zwrotny. Ok. 2 km przed przedostanim punktem zawróciłem na metę bo nie wygładało to dobrze a lądowanie w górach i powrót w upale do cywilizacji nie uśmiechał mi się.

Na mecie był już "niebieski" (Niemiec), pogadaliśmy chwilę, spakowalem się i zacząłem zbierać wieści o reszcie ekipy. Paweł już się opalał na kapielisku opodal, dołączyłem do niego pośpiesznie. Kąpiel bardzo dobrze nam zrobiła, woda fantastyczna i tyle dziewczyn ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz