11 lipca 2008

Dziewczyny ładnie dziś poleciały a ja mam pozamiatane.

Klaudia doleciała dziś w czasie 2h 38 min, Paweł 2h 53 min, Kasia też doleciała do mety pewnie trochę dłużej leciała bo jeszcze nie wróciła. Mali padł na ostatnim punkcie zwrotnym, Łosoś też gdzieś padł.

Task dziś był zupełnie inny niż graliśmy (lub próbowaliśmy) przez ostatnie 2 tygodnie. Po starcie wykręciłem się w kominie dokładnie nad startowiskiem, samotnie bo na starcie nic nie wiało i nikt się nie chciał rzucić, to startowisko (fucking Fakir) nie jest przyjemne bez wiatru. Cylinder startowy wybrałem dobrze, wystartowałem w drugiej grupie lecieliśmy z Robertem Bernatem ale po doleceniu w okolice Niskiej Bani zorientowałem się, że nie mam włączonego tracka na żadnym Giepsie. Próbowałałem wrócić się te 7 km ale tutaj było dosyć cienko i pod wiatr co prawda niezbyt silny. Padłem pod górami. Chciałem jeszcze dojść na start bo okno było jeszcze otwarte ale to było ok 5 km i nie zdążyłem. Wróciłem stopem, kiedy na oficjalnym lądowisku lądowała Karolina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz