30 kwietnia 2008

PPO, Konkurencja pierwsza (niedziela, 2008-04-27)

Pogoda była świetna, inaczej niż poprzedniego dnia chmury miały mniejszą tendencję do wybudowywania się i nie było z nich opadów. Napotkałem noszenia do 4 m/s a podstawa chmur sięgała ok. 2600 m.

Graliśmy konkurencję typu wyścig do mety o długości trasy 91 km. Po starcie z Monte Dolada trzeba było zaliczyć punkt zwrotny w górach na wschód od startu. Punktem startowym był cylinder 3 km wokół schroniska Carotta na zboczach Mt. Dolada, trochę poniżej startowiska, następny punkt zwrotny był oddalony od gór kilka kilometrów w okolicach miejscowości Peron później należało zaliczy punkt przed Feltre i wrócić na prawie 40 km. Przed metą był jeszcze do zaliczenia punkt zwrotny na zboczu Monte Messer.

Na punkcie startowym byłem dobrze, skakałem przez dolinę lewą stroną, na zbocze Monte Serva wszedłem dosyć wysoko gdzie odbudowałem wysokość Danek na Ultimie i Craig na Macu wykręcali się na przedpolu resza stawki była za nami. Do trzeciego punktu zwrotnego lecieliśmy we trójkę nad doliną pod cumulusami. Większa część stawki poleciała górami. Do gór wróciliśmy za słynnym herbatnikem (pionowa skała na wlocie do doliny). Danek trochę niżej ja wyżej a Craig trochę za nami. Tamten rejon był jednak w cieniu i nie spotkaliśmy tam spodziewanego silnego noszenia a jedynie biedne 0.5-1 m/s. Polecieliśmy dalej, za załomem założyłem w meterku gdzie doleciał do mnie Anglik a Danek poleciał dalej dosyć nisko. Widząc, że znalazł noszenie opuściłem marny komin i pognałem w jego kierunku ale on zdobył juz z 300 m przewagi wysokości i pierwszy poleciał w kierunku punktu zwrotnego. Na powrocie z punktu Anglik szybciej odbudował wysokość i razem z Dankiem odskoczyli mi trochę a dołem dogonił mnie Mali (prawidłowa pisownia: 'mali' - zawsze z małej litery ale tutaj będę pisał z dużej dla jasności tekstu). Danek z Craigiem złapali komin na przedpolu przed Peron-em a my z Malim staraliśmy się wykręcić na skale zwanej 'bombą atomową' (bo wygląda jakby pół góry uje...rwało za pomocą bomby) ale straciliśmy tam trochę czasu. Stamtąd skoczyliśmy spowrotem na Monte Serva i dalej na Monte Dolada. Mali cały czas leciał niżej ale ciut z przodu. Na ścianie Dolady złapał dobry komin i szybciej wykręcił dolot do ostatniego punktu zwrotnego dogoniłem go jednak na przeskoku przez dolinę i punkt zrobiliśmy jednocześnie, do Craiga i Danka mieliśmy nieodrabialną na tym etapie wyścigu stratę kilku minut. Na dolocie do mety Mali wyprzedził mnie o kilka sekund.

Walter lądował przymusowo na zboczu Monte Serva, jeden z pilotów ratował się na zapasie. Do mety doleciało 41 pilotów ale dwóch po czasie.

Wyniki pierwszej konkurencji
Trasa mojego lotu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz